Jest "Iskierka", tak jak obiecałam :). Klubowiczki są wymyślone, no w klubie Hyper Horses jest tylko Stephanie Sleepywater (czyli moje drugie konto) i nikt więcej :/ Mam nadzieję, że się spodoba, Miłego czytania! :)
***
„A kim ty jesteś?”, „Kiedy Elise zjednoczy się
z tobą, czterech generałów zbierze się po raz pierwszy, by odprawić mroczną
ceremonię w sekretnej lokalizacji…”,
„Mój horoskop zapisany w gwiazdach mówi, że przybędzie potwór, którego nie
powstrzymam!”, „Nadszedł czas aby pozbyć się jej…”, „Ona jest zbyt
niedoświadczona!”, „Ten chłopak nie nauczy się nawet przewracać monety!”, „Ty i
twoi druidzi nie macie szans by nas powstrzymać!”, „W Dark Core nikt nie usłyszy
twojego krzyku…”, „Widziałem jak jeździsz, radzisz sobie w siodle lepiej niż
ktokolwiek inny!”
Te słowa i
ich właściciele, przelatywali mi przed oczami. Patrzyłam na przeszkodę przed
sobą. Był to niewysoki murek porośnięty mchem. „Tylko spokojnie” – pomyślałam.
Czekałam aż Stephanie nadjedzie na swoim koniu imieniem Rock i przekaże mi
czerwoną chusteczkę, z którą muszę dojechać do mety aby wygrać mistrzostwa.
Słońce
próbowało się przebić przez gęste liście koron drzew, ptaki śpiewały wokoło i
muczały pasące się krowy. Midnight co jakiś czas potrząsał głową, gdyż jego
długa, biała grzywa spływała mu na oczy. Robiło mi się gorąco w bryczesach.
Zauważyłam, że niedaleko jest portal do Sekretnego Kręgu. Nie miałam dzisiaj za
grosz dobrego humoru. „Świetnie! Jak się zbłaźnię na oczach innych klubów, będę
miała gdzie uciec. Jeśli Fripp jeszcze doszczętnie nie oszalał…” – pomyślałam.
Wtem rozległ
się tętent kopyt. Stephanie. Jej koń pędził na sąsiedni murek. Zaczęłam odruchowo
odliczać: 3… 2… 1… Hop! Rock zgrabnie wylądował po drugiej stronie.
- Molly! –
Krzyczy Stephanie i wręcz „wciska” mi do rąk chustkę.
- Dawaj,
Midnight! – Spięłam konia, a ten wystartował jak wystrzelony z armaty. Teraz my
pędziliśmy na przeszkodę. Mocno trzymałam czerwoną chusteczkę w prawej ręce.
Znowu zaczęłam odliczać: 3… 2… 1… Hop! Midnight wzbił się w powietrze. Szybko
zapomniałam o myślach, które przed chwilą nie dawały mi spokoju. Wyobrażałam
sobie teraz, że jadę na zaczarowanym pegazie, a
gdy skacze, rozwija skrzydła i lecimy. Midnight wylądował i ściągnął
mnie na ziemię. Spojrzałam na prawą rękę czy przez te rozmyślenia nie
wypuściłam jej z rąk. Na szczęście nadal tam była. Kolejne murki przed nami.
- Szybciej
mały, szybciej – szepnęłam i ścisnęłam go łydkami. Ogier posłuchał polecenia.
Odległość między nami a przeszkodą szybko się zmniejszała. Kolejne odliczanie: 3… 2… 1… Hop! Dwa kroki,
łydka, hop! Dwa murki za nami. Okrążyliśmy ogromny dąb. Trzy przeszkody: dwa
murki i płot, który wyglądał naprawdę paskudnie. Za nimi czekali
przedstawiciele innych klubów, sędziowie i Hyper Horses. Stephanie była już na
miejscu. Dziewczyny widząc mnie, zaczęły skakać, krzyczeć i dopingować.
Uśmiechnęłam
się. Kolejne murki pokonaliśmy jak poprzednie – bez problemu! Zostało kilka
metrów do tego płotka-paskudy. „Dam radę! Dam radę!” – powtarzałam w myślach.
Poruszałam się razem z koniem, byliśmy niesamowicie zgrani. Midnight
przyspieszył, zbliżaliśmy się do przeszkody zbyt szybko.
- Midi!
Zwolnij! – Krzyczałam, ale gdy próbowałam ściągnąć wodze, prawie że wyrywał mi
je z rąk. Zostało jakieś sto metrów do skoku. – Midnight, proszę!
„Coś się
stało…” – pomyślałam i złapałam się rękami grzywy, spuszczając głowę w
zamyśleniu. „Midnight zawsze się mnie słucha.” Nagle ogier zarżał przeraźliwie,
strzelił barana i zaczął gwałtownie hamować. Przechyliłam się niebezpiecznie do
tyłu i krzyknęłam – NIE!
Midnight
złapał równowagę i wyskoczył w górę niemalże pionowo. Nogi wypadły mi ze
strzemion, chwyciłam się mocniej grzywy konia, ale nie puściłam chustki. Ciało
wygięło się ogierowi w łuk. Bałam się, że Midnight obróci się w locie i
upadnie, ale na szczęście tak się nie stało. Wylądowaliśmy po drugiej stronie i
pędziliśmy na metę. Koń jeszcze raz strzelił barana, a potem najszybciej jak
umiał, pokonał odległość do końca i zatrzymał się gwałtownie. Na twarzach
wszystkich malował się strach: klubowiczów, pani weterynarz, lekarza, sędziów
(choć starali się tego nie okazywać), ale najbardziej przerażone były
dziewczyny z Hyper Horses. Nawet wydawało mi się, że konie omal nie zemdlały.
Widziałam jak sędziowie się naradzają. „Zaliczą nam…?” – pomyślałam ze
strachem. Nie dałam rady zsiąść z siodła, jakby emocje przykleiły mnie do
niego. Nagle jeden z sędzi bierze mikrofon i przykłada go do ust. Był to
mężczyzna.
- Klub Hyper Horses… - zaczął. „Proszę! Błagam!” – błagałam w myślach. – …kończy wyścig z
czasem: dwie minuty, pięć sekund i czterdzieści osiem setne. Przejazd
bezbłędny.
Odetchnęłam
z ulgą. Wszyscy zaczęli wiwatować. Drżącymi rękami oparłam ręce o siodło i
przerzuciłam prawą nogę na tą samą stronę gdzie była lewa. Palce straszliwie
mnie bolały. Gdy stanęłam na twardym gruncie, nogi ugięły się pode mną. Wtedy
dziewczyny podbiegły i podtrzymały mnie.
- Już
dobrze, Molo – powiedziała Stephanie łapiąc mnie pod piersiami i uśmiechnęła się się. – Powinien
cię obejrzeć lekarz, a Midnighta weterynarz. Ten skok wyglądał naprawdę
niebezpiecznie…
- I jak
Molly? – zapytała Lilian - liderka klubu.
- W porządku
– odparłam, głaszcząc Midnighta po pysku. Nadal był spięty. – Lekarz
powiedział, że będę miała najwyżej kilka pięknych siniaków, bo poobijałam się trochę o siodło i strzemiona, a Midnightowi nic
nie jest.
- To dobrze
– uśmiechnęła się Julia. – Nie wytrzymam tego napięcia!
Chwilę potem
wstał drugi sędzia, także mężczyzna. Podniósł mikrofon i zaczął mówić.
- Zanim
ogłoszę zwycięzcę, chcę pogratulować wszystkim klubom, za dotarcie do tak
wysokiego poziomu w zawodach – rzekł. Rozległy się wiwaty. Sędzia uciszył
wszystkich gestem dłoni. – Trzecie miejsce zajmuje klub Fall Heroes!
Rozległy się
brawa.
- Drugie
miejsce, zajmuje klub Sun Owls! – Kontynuuje sędzia. Złapałyśmy się z
dziewczynami za ręce. Czy to możliwe abyśmy… - I pierwsze miejsce… zajmuje…
klub Hyper Horses.
- Nie
wierzę! – Krzyknęła Lucy. Wszystkie się przytuliłyśmy i piszczałyśmy. Chwilę po
opadnięciu emocji odebrałyśmy nasze błękitne rozetki i puchar. Był wysoki.
Ustawiłyśmy się do zdjęcia, na prośbę kilku dziennikarzy. Dziewczyny i ja położyłyśmy sobie
ręce na ramionach i uśmiechnęłyśmy się. Jednak czułam, że Midnight nadal jest
spięty. „Co ci jest?” – zastanawiałam się w myślach. „Czego się boisz?”
Zapadła noc
na Wyspie Padok. A nocy zawsze towarzyszy jej rodzeństwo – mrok i ciemność. Za
padokiem, znajdowało się zboczę, a zanim kamień runiczy. Pod osłoną nocy, mrok
i ciemność „dokonali swego dzieła”. Energia z Pandorii, zaczęła nabierać na
sile i rozpychać kamień od środka. Dwa różowe światełka latały wokół. Kamień
zaczął pękać. Dopiero po chwili, jeśli ktoś dobrze by się wsłuchał, mógł z pęknięć
usłyszeć ciche krzyki…
***
Zastanawiacie się pewnie: Kto to Nadia? Jaki Pink City Club? Otóż, zostałam wywalona z Thunder Manatess. Należę teraz do klubu Pink City Club, a jego właścicielką jest Nadia Macforce ;). Mam nadzieję, że się spodobało i będziecie czekać na kolejne rozdziały ;).
Pozdrawiam
Molly
Supiiii ^^
OdpowiedzUsuńAle... jakich siniaków!? Przecież chyba nie spadłaś, ni nic..
Tak to świetnie. :)
Ale na pewno podczas tej szalonej jazdy, trochę się poobijałam ;). Ja w realnym świecie miałam siniaka na pół łydki, bo przycisnęłam ją puśliskiem do siodła...
OdpowiedzUsuń